Niechciany prezent
Już za około dwa miesiące czekają nas
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, które
odbędą się w Niemczech. Polskim kibicom nie trzeba o tym specjalnie
mówić, ponieważ dopiero co nasi piłkarze stoczyli walkę w barażowej potyczce w
walijskim Cardiff, rozstrzygniętą dopiero w ostatniej serii jedenastek. Jest to
więc dobry czas, aby przypomnieć historię, która miała miejsce nie tak dawno.
Podobnie jak zbliżające się mistrzostwa, także i ona ma ona związek z naszymi
zachodnimi sąsiadami.
Mieszkańcy Gdańska i okolic doskonale
pamiętają czerwiec 2012 roku. To w Gdańsku, jako jednym z czterech miast
Polski, rozgrywano spotkania EURO 2012, w turnieju organizowanym wspólnie z
Ukrainą. Młodsi kibice mogą już tego nie pamiętać, ale w 2007 roku ogłoszono
decyzję, że piłkarskie Mistrzostwa Europy w 2012 r. odbędą się na polskich i
ukraińskich boiskach. Przez blisko pięć lat kraj nasz starał się jak najlepiej
przygotować do tego wydarzenia, budując nie tylko cztery okazałe stadiony, lecz
także niezbędną infrastrukturę, w tym bazę hotelową.
Czerwcowy
turniej w 2012 roku
Dwanaście lat temu w finałowym
turnieju Mistrzostw Europy grało szesnaście
zespołów. Do krajów organizujących to wydarzenie przyjechało więc
czternaście ekip. Z dzisiejszej perspektywy trudno ocenić, czym kierowały się
władze federacji piłkarskich z wszystkich tych państw, niemniej stacjonowanie w
naszym kraju wybrało dwanaście drużyn plus oczywiście Polska. Poza
współgospodarzami turnieju - Ukrainą, tylko Francuzi i Szwedzi zdecydowali się
wybrać swoje ośrodki treningowe na czas mistrzostw u naszych wschodnich
sąsiadów. Zdecydowanej większości ekip nie przeszkadzała podróż na mecz na
stadion odległy nieraz nawet o tysiące kilometrów. Jedną z takich reprezentacji
były Niemcy, którzy swoją fazę grupową rozgrywali we Lwowie i Charkowie. Dla
lepszego zobrazowania: Charków leży tuż przy wschodniej granicy Ukrainy,
zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Rosji, w linii prostej koło 1500 km od
Gdańska, czyli mniej więcej w takiej samej odległości, jaka dzieli Gdańsk od
Paryża.
Niemcy
bardzo szybko zdecydowali się zamieszkać w Gdańsku. Trudno określić, jakie
czynniki przekonały sztab reprezentacji Niemiec do tego miejsca: logistyka,
baza hotelowa, czy też może historia. Wybór padł na Dwór Oliwski, położony na
skraju Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPN). Piłkarze i sztab do
dyspozycji mieli tu bardzo wiele udogodnień, m.in. SPA, basen, sztuczną plażę,
jak i zapewnioną ciszę oraz spokój na skraju TPN. Poza wynajęciem całego hotelu
na wyłączność, prywatność miało dodatkowo zapewniać czterometrowe ogrodzenie.
Oficjalnym boiskiem treningowym
zgłoszonym do UEFA została główna płyta dawnego stadionu Lechii Gdańsk przy ul.
Traugutta. Aby jednak nie dojeżdżać z Oliwy do Wrzeszcza, niemiecka federacja
piłkarska zdecydowała się wybudować własne boisko treningowe kilkaset metrów od
hotelu, u zbiegu ulicy Kościerskiej z Bytowską. Według Radia Gdańsk, Niemcy
przeznaczyli na ten cel z własnych środków około 250 tysięcy euro (niektóre
źródła – np. gdansk.pl - podawały, że trochę mniej, bo 200 tysięcy euro). Poza
oficjalnymi treningami boisko służyło do codziennych ćwiczeń, dzięki czemu
drużyna nie musiała jeździć autokarem w asyście policji na ul. Traugutta.
Warto sobie uświadomić, jacy piłkarze
biegali po tej płycie w czerwcu 2012 roku. Nikomu nie trzeba przedstawiać
takich graczy, jak Manuel Neuer, Toni Kroos, Bastian Schweinsteiger, Thomas
Muller czy Miroslav Klose. Niemcy przyjechali na ten turniej z całą plejadą
gwiazd, z których kilka, mimo upływu lat, nadal gra w piłkę na najwyższym
poziomie (Kroos, Neuer, Gundogan, Reus, Muller). Ostatecznie Niemcy zakończyli turniej
przegrywając w półfinale z reprezentacją Włoch po dwóch bramkach Mario
Ballotellego. Spakowali się i wrócili do swojego kraju, zostawiając nie tylko
pięknie położone, ale też bardzo dobrze przygotowane boisko.
Po
Mistrzostwach Europy
Obiekt, który powstał na terenach
uzyskanych od miasta, na okres od 25 stycznia do 31 grudnia 2012 roku
przekazany był bezpłatnie właścicielowi Dworu Oliwskiego, ale po tym czasie
przeszedł pod zarząd Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Gdańsku jako
operatora działającego w imieniu miasta, na czym podobno zaważyły względy
finansowe właściciela hotelu. W 2013 roku ówczesny prezydent Gdańska, Paweł
Adamowicz dziękował niemieckiej federacji piłkarskiej za szczodry prezent i
zapewniał, że obiekt zostanie dobrze zagospodarowany. Rzeczywistość okazała się
jednak zupełnie inna.
Po turnieju
Euro 2012 boisko treningowe reprezentacji Niemiec zostało wykorzystane tylko
raz. Trenowała na nim reprezentacja Polski w 2013 roku przed spotkaniem
towarzyskim z Urugwajem w Gdańsku. Od tamtego czasu zaczęła się urzędowa
przepychanka, jak zagospodarować
podarunek od piłkarskiej federacji Niemiec. Były różne pomysły. Od najbardziej
oczywistych, jak stworzenie kompleksu sportowego na bazie istniejącego boiska,
poprzez pole golfowe dla gości hotelu Dwór Oliwski, po parking dla gości
odwiedzających gdańskie zoo. Najbardziej nasuwający się pomysł, czyli ten o
charakterze sportowym, szybko upadł. Urzędnicy tłumaczyli, że boisko nie może
pełnić funkcji sportowych, bo brak jest zaplecza sanitarnego, oświetlenia czy
parkingu. Do tego dochodził problem z komunikacją do tego boiska. Przeszkody w
tamtych latach - jak widać - nie do przeskoczenia. Mijały lata, a włodarze
miasta nie zdecydowali się na konkretne działaniu dotyczące tego spadku po
finaliście turnieju Euro. Spór trwał, a boisko leżało odłogiem, zaczęło
zarastać i niszczeć.
Od początku,
czyli mniej więcej od 2013 roku, dużą ochotę, aby trenować na tym obiekcie,
miał znajdujący się po sąsiedzku klub – KS Olivia. Klub, który w tamtych latach
słynął ze szkolenia młodych piłkarzy i posiadał wiele grup młodzieżowych, na
pewno skorzystałby z możliwości trenowania w dodatkowym miejscu - o czym
otwarcie w wielu wywiadach mówił jego prezes, Olaf Dramowicz. Jednak inne
koncepcje w tej sprawie mieli tzw. decydenci. Temat więc upadł, a niedługo
później upadł i klub, którego dzisiaj próżno szukać w rozgrywkach juniorskich.
Zakończył swoją działalność i wycofał się w trakcie sezonu 2014/15.
Zmiana
zagospodarowania planu przestrzennego?
Ostatecznie kwestia wskrzeszenia boiska upadła w 2020
roku, kiedy władze ogrodu zoologicznego wystąpiły z pismem do władz miasta o
przekazanie terenu, na którym znajduje się boisko, do własnych celów. Udało mi
się znaleźć informację, że miał tam powstać ośrodek kwarantannowy dla zwierząt.
Żeby tak się mogło stać, potrzebna była regulacja stanu prawnego tego terenu,
mianowicie zmiana planu zagospodarowania przestrzennego z funkcji rekreacyjnej
i sportowej. Zakończenie planowanej przez zoo inwestycji miało nastąpić na
przełomie lat 2024 i 2025. Patrząc na obecny wygląd działki sądzić należy, że i
ten temat gdzieś ponownie ugrzązł, ponieważ nie widać, żeby cokolwiek się
działo i zdążyło powstać w tak krótkim już czasie. Może się więc okazać, że
ogłaszana w 2020 roku inwestycja nie dojdzie do skutku, a teren będzie czekał w
obecnym stanie przez kolejne kilka lat.
Lata
przepychanek i zaniedbań
Minęło
dwanaście lat, koncepcji zagospodarowania boiska pewnie też tyle, a może i
więcej. Co stanie się z dawnym boiskiem, po którym biegały gwiazdy światowego
formatu? Odpowiedzi na to pytanie dzisiaj nikt chyba nie zna. Z perspektywy lat
szkoda, że gotowe do grania boisko nie zostało wykorzystane przez dzieci i
młodzież, mimo ich chęci i starań m.in. ze strony wspomnianego już Olafa
Dramowicza – byłego prezesa klubu piłkarskiego KS Oliwia oraz radnego dzielnicy
Oliwa.
Jako
podsumowanie niech więc wybrzmi jego komentarz z 25 maja 2020 roku: „…radni (od
autora: dzielnicy) zaakceptowali propozycję urzędników dotyczącą zmiany
miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w rejonie ulic Kościerskiej i
Bytowskiej. Tym samym niekończąca się historia boiska piłkarskiego wybudowanego
na potrzeby reprezentacji Niemiec w 2011 roku dobiega końca. Szkoda, że bez
„happy endu” dla środowiska piłkarskiego.” Dalej: „przez brak wspólnej
strategii władz miasta, Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, Rady Dzielnicy oraz
podległych jednostek organizacyjnych zajmujących się rozwojem infrastruktury
sportowej w Gdańsku, obiekt stopniowo ulegał dewastacji. Dzisiaj boisko
piłkarskie prezentuje ponury widok. Zachwaszczony plac z pordzewiałym
ogrodzeniem nie przypomina dawnego blasku z murawą równą jak stół i soczystą
trawą. Zawsze można powiedzieć: przecież to nie za nasze pieniądze – zapłacił
niemiecki podatnik. To miał być prezent na lata, a pozostał niesmak i
niespełnione marzenia młodych piłkarzy, którzy widzieli trenujących w Oliwie
Roberta Lewandowskiego, Łukasza Fabiańskiego, Jakuba Błaszczykowskiego, Manuela
Neuera, Matsa Hummelsa, Toni Kroosa czy Lukasa Podolskiego”.
Likwidacja
boisk w mieście
Podobną historię w Gdańsku już widzieliśmy.
Kilkanaście już lat temu równie piękne i ambitne były wizje dotyczące
historycznego stadionu Gedanii we Wrzeszczu, a plan zagospodarowania
przestrzennego dla jego terenu przewidywał też funkcję sportową dla
mieszkańców. A co dziś jest? Łąka w centrum miasta, opustoszały i płonący kilka
razy budynek, słowem znakomite miejsce dla miłośników mocniejszych trunków, a
może i
jeszcze innych gorszych rzeczy.
W dzisiejszych czasach duży nacisk kładzie się na kulturę sportu. Z każdej strony słyszymy o zdrowym stylu życia, zbędnych kaloriach, większej ilości ruchu na świeżym powietrzu, zbyt dużej ilości godzin spędzanych przed komputerami. Jednak kiedy przychodzi do podjęcia decyzji, wtedy nie ma miejsca na wspieranie sportu czy szeroko pojętego ruchu dla zdrowia. Bez skrupułów zmienia się pierwotnie zakładane plany zagospodarowania przestrzennego z funkcji sportowej, na inną, często nie licząc się z głosami mieszkańców. Rozumiem, że są w mieście różne ważne problemy i inne inwestycje do zrealizowania, ale w przypadku boiska od reprezentacji Niemiec odpadł przecież często najważniejszy problem, czyli pieniądze. Czas leci, minie następne kilkanaście lat, wspomnienia po Euro 2012 będą powoli gasnąć - sprawa podarowanego boiska odejdzie w zapomnienie. A może jednak ten jego fatalny dziś stan sprawi, że będzie właśnie odwrotnie?
Komentarze
Prześlij komentarz